czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 1

Rozdział 1
Budzę się zmęczona, przecieram oczy, patrzę na zegarek, nie mogę uwierzyć swoim oczom. Już jest 10:25, niedługo pociąg do Hogwartu, a ja sobie leżę w najlepsze. Poszłam do łazienki, zapukałam dla pewności.
-Zajęte! - krzyknął mój brat Hugon.
-Rusz tyłek! - warknęłam.o
-Spokojnie siostra! Idź do rodziców, oni już napewno się wykąpali! - zaśmiał się.
-Podły szczeniak. - warknęłam pod nosem. Zeszłam do łazienki na dole, ta na szczęście była wolna... Wykąpałam się, ubrałam i uczesałam. Poszłam na śniadanie.
-Roseanno Weasley! Dlaczego tak długo cię nie było? - spytała moj zdenerwowana matka.
-Bo pewien chłopczyk - uśmiechnęłam się wskazując na brata. - zajął łazienkę.
-Oj, Rosie musisz pogodzić się z tym, że masz brata i on też ma potrzeby. - wtrącił się ojciec, delikatnie spiorunowałam go wzrokiem.-Tato! Czy ciebie nie denerwowałoby gdyby taki mały laluś zajmował łazienkę przez godzinę? - zapytałam z irytacją.
-Mam pię... czterech braci i siostrę, wiem co przeżywasz. - powiedział tata.
-Dobrze, skończymy się kłócić, Potter'owie niedługo tu będą. - wtrąciła mama. I jak na zawołanie, odezwał się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach zobaczyłam Lily, Albusa i Jamesa, a za nimi ciocię Ginny i wujka Harry'ego. Ciotka mnie wyściskała i wycałowała, a wuj przytulał ile wlezie, po tym rozmawialiśmy o Quidditchu, który w naszej rodzinie, można powiedzieć jest tradycją. Później wujostwo witało się z Hugonem. Wzięliśmy nasze kufry i weszliśmy do czarnego auta, w środku było znacznie większe, dlatego bez trudu zmieściliśmy się. Po drodze rozmawialiśmy i plotkowaliśmy, było zabawnie. Gdy wreszcie dotarliśmy na King's Cross, wbiegliśmy w ścianę pomiędzy peronem 9, a 10 i trafiamy na stację 9 i 3/4. Zegar wskazuje godzinę 11, za pół godziny odjeżdżamy, do naszego drugiego domu - Hogwartu. Na miejscu spotkaliśmy resztę naszej wielkiej
rodzinki, ale nas jest tak dużo, że nie ma co wymieniać. Żegnaliśmy się z dorosłymi osobami naszej rodziny.
-Pamiętaj, zawsze bądź lepsza od Malfoy'a. - powtarzał to samo co roku tata.
-I ucz się pilnie. Dbaj o Hugona. - dodawała mama za każdym razem. Weszliśmy całą gromadką do pociągu, zajęliśmy jeden z przedziałów. Wszyscy się rosiedli, a dla mnie nie było miejsca. Wyszłam z przedziału, nikt za mną nie szedł, nie zdziwiłam się. Szłam..... i szłam, kątem oka patrzyłam kto siedzi w przedziałach. Dotarłam do 'zakazanego' przedziału, siedział tam Malfoy. O dziwo był sam. Weszłam.
-Hej, mogę się dosiąść? - spytałam.
-Jeśli chcesz Weasley... - westchnął. Co on był taki smutny? Toczyliśmy wojnę, a on pozwala mi siedzieć ze sobą w przedziale.
-Malfoy... dlaczego mi pozwoliłeś ze sobą usiąść? - spytałam. Nie odpowiadał. - Dlaczego jesteś sam?
-Wystawili mnie... Uważają za zdrajcę, bo wstawiłem się za taką jedną dziewczyną z której się wyśmiewali...
-Ty jesteś Ślizgonem tak? - pokiwał twierdząco głową.
-A ty Gryfonką? - spytał. Wydawało mi się, że w jego oczach widziałam nadzieję, mogło mi się zdawać.
-Nie... - westchnęłam.
-Na serio!? - zdziwił się.
-Od pięciu lat mnie nie zauważyłeś? Jestem Ślizgonką!
-Jak ja cie nie zauważyłem?! - zastanawiał się.
-Zdajesz sobie sprawę, że rozmawiasz ze swoim największym wrogiem?
-Oczywiście, ale co mam lepszego do roboty?
-To chyba miłe... - uśmiechnęłam się niepewnie, a on od razu wystawił na wierzch wszystkie swoje białe kły. - Wiesz co, muszę już wracać.
-Pa. - westchnął. Wróciłam do przedziału, Al się na mnie rzucił (lub jak kto woli przytulił) przewrócił mnie, a ja upadłam na Jamesa.
-Czyś ty zwariował Al?! - oburzyłam się.
-Martwiłem się księżniczko... - usprawiedliwił się. - Przynajmniej masz na czym siedzieć... - uśmiechnął się, a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie.
-Masz na myśli mnie? - spytał James.
-Tak. - powiedział niepewnie.
-Ja cię kiedyś zabije mały szczurze! - krzyknęłam.
-Nie tak agresywnie... - powiedział najstarszy. - Już na mnie siedź, a ty Albusiku posadź łaskawie swój tyłek na siedzeniu.
-Phi.... - burknął.
-W ogóle gdzie ty byłaś? - dopytywał James.
-Tajemnica. - wyjaśniłam.
-Mów, albo odwiedzi cię łaskotkowy potwór! - nasza ulubiona zabawa z dzieciństwa.
-Na ucho! - upierałam się.
-Okej. - przystał na taki warunek.
-U Scorpiusa... - szepnęłam.
-Na Merlina! Duszę się! Rose! Nie wierzę! - krzyczał. I w tym oto momencie do naszego przedziału wszedł wspaniały Scorpiusik...
-Rose, na słowo! - zarządał. Zdezorientowana poszłam z nim.
-Co chcesz? - lekko się przeraziłam.
-Ty jesteś prefektem Ślizgonów? - spytał.
-Tak. - pokazałam mu odznakę.
-Powitaj nowego, drugiego prefekta! - uśmiechnął się.
-Jesteś prefektem? - zdziwiłam się.
-Właśnie dostałem odznakę. - znów się uśmiechnął.
-Co ty się tak dużo uśmiechasz? - zapytałam.
-Po prostu cieszę się, że objąłem wraz z tobą prefekturę! - po raz kolejny wyszczerzył kły.
-Ja już muszę wracać. - westchnęłam. Kątem oka widziałam grymas na jego twarzy.
-To pa! - krzyknął szczerząc śnieżno białe zęby pasujące do jego cudownych włosów. Co?! Wróć?! Ja tego nie pomyślałam.
-Pa. - westchnęłam. Wróciłam do przedziału, obok wejścia stali Albus i Hugo gotowi do walnięcia napastnika, walnęli mnie... Znów upadłam na Jamesa.
-Wy jesteście normalni?! - zapytałam przez zęby.
-Oj, ty chyba jeszcze dużo na mnie poleżysz. - zaśmiał się James. - Mniejsza o to, czego chciał ten kretyn?
-Pochwalić się, że ze mną będzie prefektem Slytherinu. - wyjaśniłam. - Cały czas się uśmiechał...
-Nic ci nie zrobił?! - krzyczał Albus.
-Al, jesteś moim kuzynem, ale nie musisz się tak o mnie martwić! - wrzasnęłam.
-Ale... ale... - zaczął.
-Nie ma żadnego 'ale'! - powiedziałam.
-Albus, daj już jej spokój, nie ma dwóch lat! - stwierdził James.
-Dla mnie i tak jest małą dziewczynką!
-Jesteśmy w tym samym wieku... - oburzyłam się.
-Oj, nie złość się na mnie! - uśmiechnął się jak idiota.
-Możecie się skończyć kłócić?! Za pół godziny będziemy w Hogwarcie, trzeba ubrać szaty. - zarządził Najstarszy.
-No Okej... - powiedzieliśmy z Albusem. Ubrałam szaty Ślizgonów, Albus również, a reszta Gryffindoru. Te pół godziny szybko zleciało, zostałam sama w przedziale. Usiadłam, nie trzeba było od razu wysiadać. Posiedziałam chwilę... Myślałam o osobie o której nie powinnam myśleć, a mianowicie o Malfoy'u, powinnam być od niego lepsza jak mówił tata, a tym czasem ja o nim myślę... Wreszcie wyszłam z miejsca w którym siedziałam, miałam dwie książki w rękach, wpadłam na kogoś. Wypadły mi.
-Przepraszam. - westchnęłam podnosząc jedną książkę, a potem drugą na której spotkały się nasze ręce, moje i Malfoy'a... - Ugh... znowu przepraszam.
-To ja powinienem cię przeprosić Weasley... - powiedział, grzywka opadła mi na oczy, Malfoy miał już ją zgarnąć za moje ucho, ale go walnęłam.
-Nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam.
-Okej. - westchnął.
-Ja muszę już lecieć, bo Albus znów zrobi mi awanturę...
-Dobrze.... Pa. - powiedział. Wyszłam z pociągu, rodzinki już nie było. Byłam zmuszona jechać powozem z Malfoy'em, ledwo co się go pozbyłam, a znów muszę patrzeć w jego cudne stalowe oczy.... Co?! Wróć! Ja tak nie pomyślałam!!
-Znowu się spotykamy Weasley, będziemy jechać sami. - powiedział. - Daj pomogę ci z kuferm. 
-Muszę być na ciebie skazana?! - oburzyłam się.
-Najwidoczniej... - uśmiechnął się podle. Teraz tylko czekałam, aż będziemy w Hogwarcie, żeby nie patrzeć na jego okropnie cudowną mordę.... Co?! Nie, nie, nie, ja o tym nie pomyślałam! NagleScorpius wyciągnął zielone jabłko i zaczął je ochoczo jeść. Zaśmiałam się.
-Co się śmiejesz? - spytał.
-Nie ważne. - zaśmiałam sie ponownie. Malfoy spojarzał na mnie krzywo.
-Znam twoją słabość... - powiedział tajemniczo.
-Ta, napewno. - skrzywiłam się. - Niby co?
-Łaskotki... - skąd on wiedział.
-Nie, Malfoy, proszę! - błagałam.
-Pomyślę. I tak cię nie lubię. - powiedział i odsunął się odemnie. Spojarzałam na niego pytająco. Przez resztę drogi siedzieliśmy odwróceni do siebie plecami. Gdy już dotarliśmy, jak przystało na dżentelmena... nie wróć nic nie zrobił. Poszłam do Hogwartu, Scorpius mnie wołał, ale nie zwracałam na niego uwagi, chciałam jak najszybciej być w szkole. Weszłam spóźniona do Wielkiej Sali, zdarzyło się to co wcześniej... Albus się na mnie rzucił.
-Nic ci się nie stało Siostrzyczko?! - spytał zdenerwowany.
-Nic, poza tym że musiałam jechać w powozie z kretynem jedzącym jabłko... - wskazałam Malfoy'a.
-Zrobił ci coś?! - zapytał.
-Nie, Albi nie martw się tak o mnie. - rozkazałam. - Mógłbyś mnie puścić? Dusisz!
-Oj przepraszam, nie chciałem. - puścił mnie i dał mi buziaka w policzek.
-Gdybyś nie był moim kuzynem, to nie wyglądałoby dziwnie, ale nim jesteś więc nie całuj mnie w miejscu publicznym! - spiorunowałam go wzrokiem.
-Dobrze... - uśmiechnął się jak idiota, znów.
-Teraz, czy mogę zjeść w spokoju obiad? - spytałam.
-Oczywiście. - przepuścił mnie. Nie byłby sobą, gdyby za mną nie poszedł...
*
Po obiedzie poszliśmy do Salonu Ślizgonów, dlaczego los chciał, żeby on również trafił do Slytherinu?! O i akurat złożyło się tak, że nasz wspaniały Albusik, poprosił dyrektorkę żebym mogła mieć z nim pokój, bo się o mnie martwi. Zgodziła się. Wypakowaliśmy rzeczy, Al bacznie obserwował, żeby nic na mnie nie spadło. Czasem to denerwuje. Kiedyś mi powiedział, że jeśli by była potrzeba, umarł by dla mnie, a dla własnej siostry nie. Generalnie James i Albus nie przejmowali się małą Lizuską Lily, za to nią się przejmował Hugo mój cudowny brat (to był sarkazm). Stałam chwilę i patrzyłam się jak idiotka, na zdjęcie naszej rodzinki, James mnie trzymał na rękach, a Al dawał mi buziaka w policzek... Świetnie, nieprawdaż? Tacy kochający (aż przesadnie) kuzyni to skarb!
-Rose, nie śpimy! - zaśmiał się Albusik.
-Ja nie śpię. - wyjaśniłam. - Patrz! - pokazałam mu zdjęcie.
-Ach, wspomnienia! - westchnął.
-Pamiętasz? Było wspaniale! - uśmiechnęłam się.
-Wiesz dlaczego się tak o ciebie troszczę? - na jego twarzy pokazał się uśmiech.
-Nie wiem. - odparłam.
-Bo te wszystkie chwile zniknęły by, wyparowały jak mgła. - powiedział i przytulił mnie, pierwszy raz mnie nie dusił. Widziałam wzrok Albusa, wiedziałam o co mu chodzi.
-Teraz możesz, nikogo tu nie ma. - powiedziałam. Uśmiechnął się i dał mi buziaka w policzek.
-Dziękuję. - uśmiechnął się.
-Ależ, proszę bardzo. - przytulił mnie. - Nie duś! - warknęłam.
-Przepraszam. - wyszczerzył się, znowu mnie ścisnął. Jęknęłam, bo mnie to bolało.
-Ugh! Auuu! - krzyknęłam. - To boli Albus!
-Przepraszam! - powiedział przeciągając literę 'a' i już nawet mnie nie dotykał widząc mój wzrok. Poszłam do Salonu.
-Weasley! Potter cię gwałcił? - spytał z drwiącym uśmieszkiem Malfoy.
-Co?! - zaśmiałam się. - Masz plany?
-No bo tak jęczałaś i w ogóle... - westchnął. - Tak mam, chcesz? - pokiwałam głową.
-Coś za coś. - uśmiechnął się podle.
-Co masz na myśli? - zdziwiłam się. Pokazał palcem policzek. - Chcesz buziaka?!
-Tak, ale czymś więcej bym nie pogardził... - zboczeniec jeden.
-Ty, wielki Pan Malfoy, chcesz buziaczka ode mnie? - zaśmiałam się. - Myślisz, że jestem godna dotykania ustami twego policzka?
-No nie wiem... Chyba że wolisz... - zaczął.
-Nie kończ! - wrzasnęłam. Dałam mu tego całusa. - Zadowolony?
-Było wspaniale.... może coś więcej? - spytał. Wyrwałam mu plan lekcji i plan prefektóry.
-Dziękuję, pa. - odwróciłam się, puścił do mnie oko, trochę się przeraziłam. Wróciłam do dormitorium. Albus ponownie się na mnie rzucił.
-Nic ci się nie stało? - pokiwałam przecząco głową. - To dobrze.
-Mam plany. - dałam mu jeden. - Musiałam o nie walczyć jak lew...
-Bo? - spojrzał pytająco.
-Bo Malfoy je miał i wzamian chciał buziaka. - zaśmiałam się.
-Dałaś mu go? - spytał.
-Tak... Wiesz jak się cieszył? Pytał czy mógłby coś więcej. - wybuchłam śmiechem.
-Coś więcej? To znaczy? - spytał, ten wolno łapie o co chodzi.
-Jedno słowo wystarczy? - zapytałam. Pokiwał głową twierdząco. - Zboczeniec.
-Acha! - zrobił poważną minę. - Jak ja go dorwę! - krzyknął.
-Spokojnie.
-Zabije go, wydrapię mu oczy, uduszę! Powyrywam te farbowanie kudły! Gdyby James się dowiedział, byłby już w grobie! - denerwował się.
-Uspokój się! - przytuliłam go. - On to zrobił dla żartów.
-Ta, jasne. - prychnął.
-Albi skarbie, jak mu coś zrobisz napiszę do rodziców, moich i twoich, miałbyś pewny szlaban.
-Rosie skarbie nie zrobisz tego!
-Napewno? - spytałam z podłym uśmieszkiem.
-Bo powiem, że bujasz się w Scorpiusie! - zagroził.
-No okej... - powiedziałam z miną dziecka któremu zabrało się lizaka.
-Wiesz, że cię kocham Siostrzyczko? - spytał.
-Wiem Albusiku. - uśmiechnęłam się, a on mnie delikatnie walnął.
-Za co to? - spytałam.
-Nie nazywaj mnie Albusikiem! - tym razem on posłał mi wzrok bazyliszka.

1 komentarz:

  1. Jakie słłłłłiiiiiittttttaaaaaaśne :)
    nie no serio fajne....
    Albus mnie rozwala... Jak Rose pójdzie do kibla to też będzie się martwić czy nic jej nie jest???
    Leżenie na Jamesie?? serio??? Zboczeniec- Malfoy!!!! Jak on tak smie????
    Podoba mi się zobaczymy co dalej :)
    A tam na marginesie Pociąg Hogwart wyjeżdża o 11.00

    OdpowiedzUsuń