sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 2 - Miłość nie wybiera! Serce nie sługa!

Rozdział 2

Siedziałam na łóżku wpatrzona w Albusa, a on we mnie. Myślałam o wspólnie spędzonych, rodzinnych chwilach. Ciekawe, co kryło się w jego głowie. Potter uśmiechnął się jak idiota. Na brodę Merlina o czym on myśli?! Zapewne myślał o tej, tej, no jak jej było na imię? O już mam, Stephanie.
-Albus! - krzyknęłam machając mu ręką przed twarzą. Nie reagował. - Albus!!
-Co? - spytał otępiały.
-Dlaczego się na mnie gapisz? - zapytałam z uśmiechem.
-Bo się dziwie jakim cudem ktoś tak ładny jest ze mną spokrewniony. - powiedział.
-Albi, już ci mówiłam. Ja nie jestem ładna! - wrzasnęłam. - Jeśli ja jestem ładna, to Malfoy buja się w Lilce!
-Ugh, niezły warunek. - zaśmiał się.
-Widzisz! - wrzasnęłam.
-Spytaj kogokolwiek, to powie, że jesteś śliczna! - oburzył się.
-Niewątpliwie, zapytam Scorpiusa. - uśmiechnęłam się podle.
-On się nie zna! - zrobił grymas.
-Ale wszystkie laski na niego lecą... - powiedziałam z ignorancją.
-To tylko szczegół... - westchnął.
-Czy aby napewno? - spytałam się z oburzeniem.
-Tak, napewno. - burknął.
-Phi! - prychnęłam.
-Jest sobota, zróbmy coś ciekawego! - uśmiechnął się.
-Na przykład? - zapytałam.
-Nie wiem. - westchnął.
-Liczę, że nie zaproponujesz nigdy takiej ciekawej oferty, żadnej dziewczynie. - prychnęłam.
-Oj, Rose! Nie marudź! - poklepał mnie po głowie. Nie odezwalam się, wyszłam do salonu. Spotkałam nie kogo innego, jak boskiego Scorpiuska... Czy ten blondynek mnie prześladuje?! Oglądał tablicę ogłoszeń. Usiadłam na kanapie, patrzyłam na języki ognia, jak zahipnotyzowana, z transu wybudził mnie idiota, nie, nie chodzi o Malfoy'a, a o Albusa. On mnie śledzi!
-Siostrzyczko, co robisz? - uśmiechnął się.
-Siedzę, nie widać! - wrzasnęłam, nie spoglądając na niego.
-Nie tak agresywnie! - poklepał mnie po plecach.
-Co mam robić innego, niż gapić sie na ogień? Nudzi mi się, a ty nic na to nie umiesz zaradzić! - krzyknęłam. - Jesteś idiotą!
-Co?! - zapytał zdezorientowany.
-Jajco! - syknęłam. Poszłam do Malfoy'a.
- Scorpius! Weź ode mnie tego pedała! - wrzasnęłam.
-Weasley, to twój kuzyn! - uśmiechnął się podle do Albusa. - Tak przy okazji, miło jest słyszeć moje imię z twoich ust. - puścił do mnie oko.
-Może gdzieś pójdziemy? Na jakiś spacer? - zaproponowałam.

-Bardzo chętnie. - odpowiedział, posłał morderczy wzrok Albusowi.
-Wiesz co Malfoy? - spytałam.
-Nie wiem. - odparł.
-Może pójdźmy gdzieś, gdzie będzie mniej ludzi? - uśmiechnęłam się.
-Dobrze. - westchnął. - Zaraz czekaj! Ja cię nie lubię! - zaśmiał się i odszedł. Malfoy ma zmiany humorów jak baba, masakra! Najpierw jest dla mnie miły, a później wredny, może on jest w ciąży?! Eeeee... to raczej odpada! Co jak, co, ale facetem to on jest. Nie przejmuje się tym, co sądzi o mnie Malfoy, ale po policzku spłynęła mi łza. Wróciłam z płaczem, zastałam tam Albusa, który chyba na mnie czekał. Podbiegł do mnie i przytulił.
-Co się stało? - spytał ścierając mi łzę z policzka.
-Malfoy... - wysyczałam płacząc.
-Już spokojnie.. - uspokajał mnie. - Cii... cii.
-Dziękuję, że jesteś. - powiedziałam przez szlochanie. - Mimo, to, że cię wyzywam.
-Po to tu przyjechałem. - uśmiechnął się. - Myślisz, że dlaczego los chciał, żebym był w Slytherinie, z tobą?
-Żeby, był ktoś u kogo mogłabym się wypłakać? - odpowiedziałam pytaniem, na pytanie.
-Dokładnie, Siostrzyczko. - przytulił mnie. 
-Dziękuję, że jesteś! - mruknęłam.
-Już nie płacz kochana! - pogłaskał mnie. - Siostrzyczko! - powiedział i złapał mnie za rękę. 
-Na Merlina, jak ja cię kocham braciszku! - uśmiechnęłam się płacząc.
-Wiem. I będę o tym pamiętać do końca! - stwierdził.
-Jesteś lepszy, niż ten lizus. Zwany również, moim bratem. 
-Oj, akurat największym lizusem w rodzinie jest Lilka! - zaśmiał się.
-No, dobra. Masz rację. Ale oboje są siebie warci. - uśmiechnęłam się.
-Co racja, to racja. - westchnął. Właśnie do pokoju wszedł cudowny debil - Malfoy.
-Patrz kto idzie. - szepnęłam. - Tylko nic mu nie rób. 
-Okej. 
-Co Weasley? Jak ci się podobał nasz spacerek? - spytał drwiąco.
-Był wspaniały, Malfoy. - syknęłam.
-A ty co Potter? Dalej się z nią zadajesz? Mimo, że cię nazwała pedałem? - uśmiechnął się podle.
-No, bo wiesz... - zaczął. - To tak jakby moja kuzynka. I ja w przeciwieństwie do ciebie nie odwracam się od rodziny! - wrzasnął.
-Oj Potter, Potter, ty jeszcze dużo o życiu nie wiesz. - westchnął.
-Podły, oślizgły, idiotyczny, obrzydliwy, arystokratyczny lizus! - wrzasnęłam. 
-Weasley, nie wysilaj się! Złość piękności szkodzi. - uśmiechnął się podle. - A no tak, dla ciebie już za późno!
-Ja cie kiedyś zabije! Malfoy! - syknęłam.
-Skarbie, nie dasz rady! - poprawił grzywkę.
-Założysz się? - uśmiechnęłam się podle.
-Dobra stop! - wrzasnął Albus. - Idziemy Rosie! 
-Nie! - upierałam się.
-Tak! - kłócił się ze mną.
-Ja mam ochotę jeszcze się pokłócić z tym idiotą! - wrzasnęłam.
-Nie ma mowy, nie chcę, żebyście się pozabijali! - krzyknął. Wziął mnie na ręce. 
-Albus! - biłam go po plecach. Malfoy podle się uśmiechnął. Weszliśmy do naszego dormitorium. 
-Co to miało znaczyć?! - spytałam.
-Nie chcę iść na twój pogrzeb. - westchnął.
-Ugh! Prędzej ja go zabije, niż on mnie. - zaśmiałam się. - On bałby się, że złamie paznokieć! 
-W to nie wątpię. - uśmiechnął się.
-Mam dość tej szkoły! - wrzasnęłam.
-Zawsze lubiłaś być w szkole. - mruknął.
-Zażalenia proszę składać do Malfoy'a. - uśmiechnęłam się.
-Przestań się nim przejmować! - poklepał mnie po plecach.
-Ale, ale... - powiedzieć? - ja...
-Ja? - spytał.
-Go kocham. - szepnęłam ledwo słyszalnie.
-Czy ja dobrze słyszałem?! - zapytał.
-Zależy co słyszałeś? - uśmiechnęłam się.
-Że kochasz Malfoy'a. - westchnął smutny.
-Tak... - przestraszyłam się. 
-I tu mnie zdziwiłaś... - przyznał. Nic nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się jak idiotka. - Jest tyle facetów, lepszych od niego! Dlaczego on?! Już wolałbym, żebyś była z Zabinim, a nie z Malfoy'em. Zabini, jest wredny, bo jest pod wpływem Scorpiusa!
-Wiem... - westchnęłam. - Miłość nie wybiera! Serce nie sługa! 
-Zdaje sobie z tego sprawę. - pogłaskał mnie. - Prędzej czy później, zakochasz się w kimś nowym... 
-Doskonale o tym wiem. - przytuliłam go. - Nie martw się o mnie. To nie jest zwykłe zauroczenie, ja go kocham, a zarazem nie znoszę! Z resztą, w skali od jeden do dziesięć, kocham go na, co najwyżej pięć i pół. - uśmiechnęłam się.
-No ja myślę. - wypłacił mi kuksańca w bok.
-Ała! - wrzasnęłam. - Ty cholernie kochany szczurze! 
-Tak? - zrobił słodkie oczy.
-Chodźmy porobić jakieś psikusy? - uśmiechnęłam się. - Mam jeszcze pełno rzeczy z dowcipów Weasley'ów od wujka George'a. 
-Dobry pomysł. - pogłaskał mnie. - Pierwszy przystanek Malfoy?! - uśmiechnął się podle.
-Oczywiście braciszku. 
-To idź po te rzeczy, ja poczekam.
-Spokojnie, mam je pod łóżkiem. - zaśmiałam się. Podeszłam do łóżka i wyciągnęłam wielkie pudło z literą 'W'. - Co my tu mamy?
-Wow, to wszystko wujek George załatwił?
-Naturalnie. - uśmiechnęłam się. - Bombonierka wybuchająca w twarz zielonym szlamem, róże które gdy się je dotknie powiększają się i bardzo mocno kłują, szczotka do włosów z kolcami i różowa farba do włosów wyglądającą jak szampon!
-Szczotka do włosów i szampon, idealne dla Malfoy'a! - uradował się Al.
-Mam plan! - krzyknęłam. - Ty zajmiesz Scorpiusa, a ja wkradne się do jego dormitorium i mu podmienie szampon, na te oto cudeńko!
-Jesteś geniuszem Rosie!  - przybiliśmy piątek i wzięliśmy się do roboty. Schowałam szampon, zmieścił mi się do kieszeni. Albus podszedł do Malfoy'a. 
-Witaj Scorpius! - uśmiechnął się. 
-Czego chcesz? Potter? - zdziwił się. Malfoy stał do mnie plecami, akurat jego dormitorium było otwarte i w środku nikogo nie było. Dobrze się złożyło. Weszłam do łazienki, było tam pełno kosmetyków, ja sama mam mniej! Wzięłam szampon, mieli dwa. Nie chciałam Zabini'emu zaszkodzić. Po prawej stronie był perfum, poznałam ten zapach. Scorpius się nimi psikał, aż do przesady. Była jeszcze szczoteczka do zębów, czarna oraz żel do włosów, po tym poznałam, że to strona Malfoy'a, Zabini nie ma aż tak długich włosów, żeby go używać. I eureka! Był tam szampon do włosów. Przeczytałam etykietkę: Do włosów pięknych i zadbanych, nadaje blasku i objętości. Zaśmiałam się pod nosem czytając to, już wiedziałam, że to Malfoy'a, zgarnęłam go do kieszeni, ale odkleiłam etykietkę i najpierw nakleiłam na farbę, a następne postwawiłam farbę-szampon. Czułam szczęście. Wyszłam, przez drzwi widziałam Albusa rozmawiającego z Malfoy'em, chyba znaleźli wspólny temat. Potter spojrzał na mnie, wyszłam z dormitorium wroga. Przemknęłam niezauważona, nie wiem jakim cudem i udałam, że wychodzę ze swojego pokoju.
-Albus! Ile można gadać? - spytałam.
-No wiesz, zagadałem się. - uśmiechnął się. - Pa Malfoy!
-Pa Potter. - zrobił zdziwioną minę. Poszliśmy do naszego dormitorium. Al mnie przytulił i przybiliśmy piątkę.
-Jak poszło? - spytał z ciekawością.
-Świetnie, wiesz co było napisane na jego szamponie? - pokiwał przecząco głową. - Cytuje: "Do włosów pięknych i zadbanych, nadaje blasku i objętości" - zaśmiałam się.
-No tak, to napewno nie było Zabini'ego.
-Muszę wypróbować ten szampon! - wybuchałam śmiechem. - Mhm, już 21:15, muszę się przygotować do patrolu.
-Ugh! Ciepło się ubierz! - uśmiechnął się. Poszłam do szafy, wzięłam fioletowe rurki, czarny T-shirt z napisem "Królowa jest tylko jedna!" i szary sweter z koroną. Skierowałam się do łazienki, wzięłam prysznic. Pomalowałam się na nowo i uczesałam, jak zawsze luźny warkocz. Poszłam do Salonu, czekałam na Malfoy'a. Spóźnił się, jak zawsze.
-Ty idziesz do lochów i na parter. - rozkazałam.
-Może pójdziemy razem? - spytał.
-Nie. Dziękuję i koniec rozmowy. - westchnęłam. I poszłam na górę. Patrole zawsze są nudne, rzadko się coś dzieje. Chodziłam bez celu po korytarzach. Miałam przy sobie różdżkę, jak zawsze. Stwierdziłam, że trochę poćwiczę, tylko na czym? Pierwszy na myśl rzucił mi się Malfoy, ale go tu nie ma. Usiadłam na jakiejś ławce po drodzę. Myślałam, o NIM. Z rozmyśleń wyrwał mnie ON.
-Czego chcesz? Malfoy. - warknęłam.
-Przyszedłem zobaczyć, czy coś się czasem stało. - wyjaśnił.
-Od kiedy TY się o mnie martwisz? Od kiedy TY się o kogokolwiek martwisz?! - wrzasnęłam.
-Od zawsze Weasley! Od zawsze! - krzyknął.- Oczywiście to była odpowiedź na drugie pytanie.
-Oj, Malfoy, Malfoy. - zaśmiałam się. - Bez agresji.
-Tylko ty tu jesteś agresywna, mi nie wypada. - uśmiechnął się podle.
-Jesteś wrednym, małym, paskudnym, oślizgłym, nudnym, podłym, złośliwym gnojkiem i pedałam. - wrzasnęłam.
-Mówisz, że jestem nudny? Chcesz się przekonać? - uśmiechnął się złośliwie. Położył rękę na moim udzie, zaczął nią przemieszczać po nim. Przeszedł mnie dreszcz. Miałam ochotę wrzasnąć, wyczuł to i zatakał mi usta ręką.
-Puszczaj mnie zboczeńcu! - krzyknęłam.
-Teraz się mnie nie pozbędziesz... - uśmiechnął się podle. - Jak komuś powiesz spotka cię fala nie szczęść.
-Czy ty mi grozisz Malfoy? - spytałam przez łzy. - Nie dotykaj mnie! - on dalej mnie obmacywał.
-A nawet jeśli? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Będę cię dotykał, masz bardzo ładne nogi. Takie seksowne.
-Nawet o mnie nie myśl w taki sposób! Przypomnij sobie, ty mnie nie nawidzisz.
-To prawda, ale w wykorzystaniu cię nie przeszkodzi. - zaśmiał się podle. Nadarzyła się okazja, walnęłam go z łokcia w brzuch. - Pożałujesz tego Weasley! - przestraszyłam się, miałam rozczochrane włosy, byłam cała zapłakana. Pobiegłam do pokoju wspólnego Ślizgonów. Nie zwracałam uwagi by być cicho, w końcu pan idealny PRAWIE mnie zgwałcił. Wbiegłam do mojego dormitorium. Nie obchodziło mnie, że Albus śpi. Weszłam do jego łóżka i zaczęłam w niego płakać, obudził się.
-Co się stało księżniczko?! - spytał zmartwiony.
-Malfoy - powiedziałam przez płacz. - prawie mnie...
-Co ci zrobił?! - podniósł głos. - Mów, szuja pożałuje!
-Prawie mnie zgwałcił! - płakałam. - Walnęłam go!
-Pożałuje! Zabije zboczeńca! - krzyknął Al. - Już nie płacz. Spokojnie. - przetarł mi łzę z policzka.
-Ciekawe jak zareaguje, gdy będzie miał różowe włosy. - lekko się uśmiechnęłam płacz.
-Pożałuje szuja jedna! Wiedziałem, że Malfoy to zwykły zbok! - warknął. - Najchętniej wyrwał mu te farbowanie włosy i wydrapał oczy. Jak się James dowie! Pożałuje, że cię w ogóle dotknął!
-Spokojnie Al! On nie chciał. - przytuliłam go.
-Ty go jeszcze bronisz?! - oburzył się. - Nie ma mowy, jutro idę do Jamesa! A tym czasem, możesz spać ze mną księżniczko. Nie zostwię cię samej w tej sytuacji.
-Dziękuję. - szepnęłam wtulając się w kuzyna. Zasnęłam, śniła mi się ta wczorajsza sytuacja. Gdy się obudziłam Al był w łazience, wiem, bo słyszałam prysznic. Wzięłam ubrania, zieloną koszulkę z kotem i czarne rurki, można było nosić takie ciuchy, bo była niedziela. Po niedługim czasie Albus wyszedł z toalety.
-Jak się spało w mych objęciach? - zaśmiał się.
-Bardzo dobrze. - odwzajemniłam śmiech. Poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, żeby się pobudzić. Umyłam zęby, pomalowałam się i uczesałam. Byłam tak zdenerwowana, że nie spinałam włosów. Gdy wyszłam, Albus złapał mnie za rękę.
-Idziemy do Jamesa. - powiedział stanowczo.
-Okej.... - westchnęłam, bo wiedziałam, że nie mam innego wyjścia.
*
-Cześć James. - powiedzieliśmy chórkiem.
-Witajcie młodzi. - uśmiechnął się. - Z czym do mnie przychodzicie?
-Jak wiesz Rose jest prefektem. - zaczął.
-I co z tym? - spytał.
-Prefektem jest również Malfoy. - ostatni wyraz wysyczałam, a łzy podchodzili mi do oczu.
-No tak. - westchnął.
-I on... - zaczął Albus, ale nie umiał dokończyć.
-Wczoraj prawie mnie... - zaczęłam niepewnie. - zgwałcił.
-Czy ja dobrze słyszałem? Ta podła szuja chciała cie zgwałcić? Zaraz piszę do taty! - wrzasnął James.
-Uspokój się! - krzyknęłam ze łzami w oczach. Wtem starszy Pottre wziął kawałek pergaminu i pióro. Zaczął pisać zdenerwowany. Gdy skończył zawołał swoją sowę.
-Alex! - sowa posłusznie podleciała. - Do Harry'ego Pottera. - szepnął i sowa odleciała. - Oj Malfoy będzie miał piekło.
-Zwłaszcza z tym, że podmieniliśmy jego szampon, na farbę z dowcipów Weasley'ów. - zaśmiałam się.
-Na serio?! - spytał ze śmiechem. - Jaki kolor?
-Tak i różowy. - odpowiedział Al.
-Oj, będzie śmiesznie. - uśmiechnął się szyderczo James. - Ciekawe kiedy sowa dotrze do rodziców i wujków. - westchnął najstarszy.

Perspektywa Harry'ego.

Obudziło mnie pukanie do okna, był to Alex sowa James'a. Wziąłem od niego list i podrapałem za uchem, Ginny już nie spała, krzątała się po kuchni. Zszedłem na dół.
-Cześć kochanie! - uśmiechnęła się.
-Witaj skarbie.
-Co tam trzymasz? - spytała zaciekawiona.
-List, od Jamesa. - uśmiechnąłem się.
-To otwieraj! - pospieszała mnie. Otworzyłem kopertę. Zamurowało mnie. - Przeczytaj!
-"Drogi ojcze! Jak wiesz Rose jest prefektem Slytherinu, wraz z nią objął prefekturę Malfoy. Wczoraj ta szuja próbowała ją zgwałcić! Ledwo co uciekła, walnęła go w brzuch. Dodała jeszcze, że jeśli powie komukolwiek spotka ją fala nie szczęść. Boję się o nią, martwimy się. Jedynym oparciem jakie ma jestem ja i Albus, bo Hugo i Lily trzymają ze sobą. Bardzo się martwię. Pozdrawiam James.".
-Ale... biedna Rosie! Wredny arystokratyczny gnojek! Taki sam jak jego ojciec! Idziemy do Rona i Hermiony! - denerwowała się gestykulując żywo rękoma. Z pójściem do owej pary nie ma problemu, ponieważ mieszkamy razem. Ginny od razu pognała do ich pokoju, weszła bez pukania. Usiadła na swoim bracie i walnęła go w głowę.
-Wstawaj idioto! - wrzasnęła.
-Ugh... czego chcesz? - spytał zaspany. - Zejdź ze mnie! - wykonała rozkaz. Po czym obudziła Hermionę, której krzyki rudej nie zbudziły.
-Hermiona! Obudź się! - krzyknęła i ją również walnęła w głowę.
-Ginny?! Co się stało? - spytała mniej zaspany od swojego męża. Wyrwała mi list z rąk i wręczyła jej.
-Zobacz co przyniosła sowa Jamesa! - wrzasnęła. Szatynka uważnie przestudiowała tekst, rozpłakała się.
-Nie to niemożliwe! To się nie mogło stać! - płakała, bardzo mocno.
-Daj to! - krzyknął Ron, przeczytał i go zatkało. - Więc sowa Jamesa to przyniosła?
-Tak Ronald! - wrzasnęła Ginewra. Hermiona cały czas płakała. Wstała bez słów i poszła coś zjeść. Wyszedłem do swojego pokoju, wziąłem pióro i pergamin, odpisałem James'owi.

Perspektywa Rose.

Już nie ukrywałam łez przed kuzynami. Szczerze płakałam w ramkę Albusa, a on mnie przytulał i mówił, że będzie dobrze. Malfoy pożałuje! Obiecuje mu to!
-Musimy powiedzieć McGonagal! - krzyknął Al, nie puszczając mnie.
-Nie! - upierałam się. - Ja nie chcę, żeby wylali go ze szkoły, nic takiego nie zrobił. - machnęłam ręką.
-Nie zrobił nic takiego?! Czy ty się słyszysz?! Nic nie zrobił, tylko próbował cię zgwałcić! - zaśmiał się udawanie James.
-Ale próbował zgwałcić, a zgwałcił to duża różnica! - upierałam się.
-Roseanno Hermiono Weasley! Skończ udawać, że to nic takiego! Ty zdajesz sobie sprawę, z tego, że  on naruszył twoją prywatność? - spytał. - Tak, zdajesz sobie z tego sprawę, ale boisz się tego jak ci groził! - odpowiedział na swoje pytanie, James jest nadopiekuńczy.
-Wiecie co jest w tym najgorsze? To, że ja go kocham! - uniosłam do góry ręce w geście poddania.
-Czy ja dobrze słyszę? Al ty też to słyszałeś? - Ja,se zrobił oczy wielkie jak talerze.
-Ja o tym wiedziałem bracie. W końcu mieszkam z naszą siostrzyczką. - powiedział.
-I mi nie powiedziałeś? - zdenerwował się.
-Bo wiedziałem jak zareagujesz! - uśmiechnął się głupio.
-Pewnie! Bo ja jestem ten najgorszy, nikt mi nie ufa i... - zaczął.
-I przesadzasz! - dodałam.
-No co ty nie powiesz? Mam ochotę powyrywać mu te kłaki i poderżnąć gardło! - wrzasnął.
-Mam nadzieję, że Malfoy'owi, a nie Albusowi. - westchnęłam.
-Tak, tej blond fretce! - warknął. - Jak ja go nie nawidzę!
-Ja już muszę iść! - powiedziałam i poszłam, jak najszybciej mogłam. Wróciłam do lochów. W salonie siedział Scorpius. Podeszłam do niego. I przyłożyłam różdżkę jemu do gardła.
-Dlaczego mi to wczoraj zrobiłeś?! - wrzasnęłam.
-Ale co? - spytał zdezorientowany.
-Próbowałeś mnie zgwałcić. - szepnęłam mu do ucha.
-Co?! Nie lubię cię, ale tak bym cię nie skrzywidził! Żeby nie było, jakiś maniery mam.
-Naprawdę? - spytałam. - Mogę ci ufać?
-Tak, raczej możesz. - uśmiechnął się głupio.
-Ale i tak ci nie ufam! - zaśmiałam się podle i walnęłam go w twarz. Jaką miał minę, wszyscy sie na mnie patrzyli. I co Malfoy? Nie masz już takiej pięknej twarzyczki! Wyszłam z uśmiechem do swojego dormitorium.



******
Jeśli sądzicie, że jestem zboczona, zapraszam do Kamany, to się dowiecie co znaczy być zboczonych :p http://zboczenie-harry.blogspot.com

2 komentarze:

  1. OMG na prawdę czy ja dobrze widzę, co tam jest napisane???????????? On chciał ją ZGWAŁCIĆ??????
    no nie mogę..... zaraz tu dostanę zawału, biedna Rose... uwielbiam Albusa, też bym chiała żeby ktoś się tak o m,nie martwił to jest takie słodkie :)
    Czekam na next >>> :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń