Perspektywa Molly
Wpadłam jak burza do swojego dormitorium. Usiadłam na łóżku i próbowałam się uspokoić. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10... Liczenie do dziesięciu wcale nie uspokaja! Położyłam się na brzuchu, twarz wtopiłam w poduszkę. Leżałam tak może krótko, może długo, nie wiem... Ale czas dłużył mi się niemiłosiernie. Nie udało mi się zasnąć... Niestety... Przynajmniej już nie płakałam. Otuliłam się kołdrą dokładnie i czekałam na... sama nie wiem na co... chyba na zbawienie... Poczułam, że ktoś wszedł pod moją kołdrę. To była Dina. Objęła mnie ramieniem.
- Idź spać... - mruknęłam.
- Chce ci pomóc skarbie. - szepnęła i się uśmiechnęła.
- Nikt mi nie pomoże... - stwierdziłam.
- Molly... Daj sobie pomóc. Proszę... - poprosiła.
- Nie, Dina. Idź spać. - spojrzałam na nią ze łzami w oczach, które na siłę próbowałam tam zatrzymać. Dina wzięła mnie w ramiona i zaczęła gładzić po plecach. Przy niej czułam się mała, ponieważ ona była bardzo wysoką. Swoje długie blond włosy miała spięte w koński ogon, który był już lekko rozwalony. Kolor oczu dziewczyny był bardzo wyjątkowy, miała czarne tęczówki, które gdy przyglądało się bardzo uważnie, pod światło, miały fioletowo-niebieski połysk.
- Ciii... Już dobrze... - mówiła spokojnie, zachowywała się choćbym płakała, ale nieważne. Położyłam głowę na jej ramieniu. Czułam się trochę lepiej, bezpieczniej. Ona jedyna w tej szkole mnie rozumiała... Ją jedyną mogłam nazwać przyjaciółką... Może powinnam jej powiedzieć co się ze mną dzieje? Nie... To zły pomysł... Uzna mnie za wariatkę...
- Która godzina? - spytałam cicho.
- 2:45. - szepnęła spokojnie. - Spróbujesz zasnąć?
- Nie dam rady... - mruknęłam.
- Mogę się położyć obok ciebie. - zaproponowała.
- Nie... A zresztą... rób co chcesz... - wzruszyłam ramionami i położyłam się na plecach, bardzo nisko na poduszce, patrząc w baldachim łóżka. Dina ułożyła się obok mnie spokojnie. Próbowałam cały czas zasnąć... Ale sen nie chciał mnie łaskawie odwiedzić...
Perspektywa Rose
Leżałam spokojnie obok mojego kochanego młodszego braciszka...
Hugo spał w pełnym ubraniu, nie chciałam, żeby dzielił ze mną łóżko w samych bokserkach czy coś, ale po prostu zdziwiło mnie, że spał w koszulce z długim rękawem i długich spodniach, było dość ciepło, wiec nie wiem o co mu chodziło...
*
Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do pokoju przez okno, ponieważ ktoś odsłonił okno, wcale nie mam na myśli mojego brata... Hugo siedział na łóżku jakiegoś swojego kolegi, patrząc na mnie. Był już w pełni ubrany, grzywka wpadała mu do oczu, byłam za tym, żeby ją ściął, ale się uparł... Hugo ubrał bluzę, czarną, rozpinaną, a na nogach miał czarne rurki, natomiast na nogi założył jakieś Conversy, o to były moje, ale mu je oddałam, bo były na mnie za duże... A na niego idealne...
- Witaj księżniczko. - uśmiechnął się lekko.
- Cześć braciszku. - mruknęłam pogodnie, po czym ziewnęłam przeciągle.
- Ktoś się nie wyspał? - spytał.
- Mhm... Wiesz... Zazwyczaj śpię sama w łóżku... - wzruszyłam ramionami. - Tak przy okazji, dziwie się, że twoim kolegom nie przeszkadzało, że tu jestem.
- Im nic nie przeszkadza... Kiedyś jeden z nich przeprowadził jakąś panienkę i się po prostu ruchali bez zaklęcia wyciszającego czy coś... - pokręcił głową.
- Fuj! To obrzydliwe! - zgorszyłam się trochę. - Wy macie po czternaście lat i już uprawiacie seks?!
- Ja? Nie. Oni? Tak. - powiedział, wzruszając ramionami.
- Co się z tą młodzieżą dzieje... - pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Jesteś tylko dwa lata starsza... - przypomniał, jakbym zapomniała.
- Wiem, pamiętam! - uśmiechnęłam się lekko. - Mhm... Hugo, ja tu nie mam rzeczy...
- Mogę ci pożyczyć swoje, możesz pożyczyć od Lilki lub Molly, albo pójść do siebie, co wybierasz? - spytał.
- Mhm... Pójdę do Lilki... - mruknęłam.
- Dormitorium naprzeciwko... - powiedział. Weszłam po cichu do dormitorium Lily, bez pukania. Nie spała, krzątała się po pokoju.
- Hej Rose! - krzyknęła.
- Skąd wiedziałaś, że to ja? - spytałam.
- Kto inny wszedł by bez pukania? No właśnie, co chcesz? - spytała.
- Pożyczyć ciuchy... - mruknęłam.
- Mhm... Bierz co chcesz... - wskazała szafę i zaczęła się malować. Jej koleżanek nie było. Wybrałam jakieś ciuchy, co w miarę pasowały do mojego stylu. Mam na myśli ubrania, których ona nie nosi i kupiła, bo jej się kiedyś podobały. Wróciłam z ubraniami do pokoju Hugo, ubrałam się w łazience i oboje zeszliśmy na śniadanie.
Perspektywa Albusa
Siedzieliśmy na śniadaniu, znaczy się Arri, Scor i ja. Arri siedziała mi na kolanach. Trzymałem głowę na jej ramieniu.
- Dlaczego nie jesz? - spytała.
- Nie mam apetytu... - mruknąłem.
- Od paru dni? - spytała.
- Mhmm... - wzruszyłem ramionami. - Al... Możesz być chory, zjedz coś, to dla twojego dobra... - powiedziała.
- Nie chcę... - westchnąłem. I mniej więcej tak minęło całe śniadanie. Zaczęła się lekcja, hah... Ten czas tak minął, że nawet nie zauważyliśmy i podeszła do nas McGonagall i powiedziała, że mamy iść na lekcje... Wyszliśmy z Wielkiej Sali, tylko ja i Arri, bo Scor już poszedł na lekcje. Arrisona zatrzymała się i przybliżyła się do mnie. Pocałowała moją szyję parę razy i przeniosła się z całowaniem na szyję. Zaczęła rozpinać moją koszulę.
- Nie tutaj... - szepnąłem i wciągnąłem ją do schowka na miotły. Arri natychmiast dobrała się do guzików mojej koszuli. Zdjąłem jej sweter. Nie miałem już na sobie nic poza spodniami.
Perspektywa Jamesa.
Właśnie szedłem na trening, gdy usłyszałem dziwne dźwięki że schowka na miotły. Otworzyłem drzwi i zagwizdałem.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy... - uśmiechnąłem się podle. - No już, na lekcje dzieciaki.
- James! - warknął Al i zaczął się ubierać, jego dziewczyna tak samo.
- Tak braciszku? - wredny uśmiech nie schodził mi z ryja.
*******
Sorry, nic więcej nie dam rady napisać. Przepraszam.
Zajebiste!!! tylko szkoda ze tak krotko.... ale zajebiste :D
OdpowiedzUsuńNa koncu moglas bardziej rozbudowac, no wiesz troche emocji :)
zajebiste