Rozdział 11
Po skończonym patrolu ruszyliśmy do pokoju wspólnego.
-Czysta krew. - szepnęłam i weszliśmy. W salonie siedziała nieduża grupka osób, między innymi Al, Arri, Zabini, Nott i Parkinson. Wszystkie głowy zwróciły się w naszą stronę. Patrzyli na nas wielkimi oczami.
-Co się tak gapicie? - krzyknęłam.
-Tylko się nie zdenerwuj. - powiedział z troską Damian podając mi najnowszy numer "Czarownicy".
-Strona dwunasta. - dodała Nott. Otworzyłam na tej stronie, zatkało mnie i zakrztusiłam się własną śliną.
Hermiona Weasley (Granger) założycielka organizacji WESZ pracująca w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, na nieokreślony czas przejęła stanowisko nauczyciela OPCM w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwarcie, z powodu choroby Sabriny Zabini (Malfoy). Do tej szkoły chodzą jej dzieci Rosie Weasley i Hugon Weasley, pilnujcie się młodzi! Mamusia czuwa! Ostatnio nasz człowiek widział uroczą Rosie w towarzystwie tajrmniczego blondyna - Scorpiusa Malfoya! Trzymali się czule za ręce, patrząc sobie w oczy jeszcze czulej! Jak wiadomo... zakazany owoc smakuje najlepiej. Tatuś będzie zły Roseanno Hermiono Weasley!
-To jakiś absurd! - krzyknęłam nerwowo chodząc w kółko. Rozwaliłam warkocza rozpuszczając moje długie, gęste rude włosy.
-Spokojnie Rose... - zaczęła Arri, jak zawsze miła i opanowana.
-Skąd oni w ogóle wiedzą jak mam na drugie imię?! - krzyczałam. - Skąd wy to macie?
-Sowa przyniosła z tą karteczką. - rzekł Al podając mi kawałek pergaminu, od razu mu go wyrwałam.
Oj nieładnie, nieładnie... Aniołku... Zapewne zastanawiasz się kim jestem, co? Dowiesz się jutro o 13 na lunchu... Lunchu... lunchuuuuu!
Nie pozdrawiam
K.C
-Co to ma być do jasnej ciasnej! - krzyknęłam.
-Rose spokojnie... - mruknęła Nott.
-Jestem spokojna! - wrzasnęłam. - Idę spać... - warknęłam kierując się do swojego dormitorium, ktoś złapał mnie za rękę.
-Scorpius! - syknęłam, odwróciłam się, a on przyciągnął mnie do siebie.
-Rose... nie przejmuj się, to tylko plotkarskie magazyny dla pyskatych nastolatek. - szepnął mi do ucha.
-Skoro tak mówisz. - mruknęłam i go przytuliłam. Ziewnęłam głośno i usiadłam na jednym z foteli.
-Rose... ja chyba wiem od kogo ten list. - powiedziała Nott.
-No, kto? - spytałam z nadzieją.
-Inicjały KC, mówi ci to coś?
-Katie! Chang! - warknęłam.
-Ta mała azjatycka, pyskata smarkula! - krzyknął Al.
-Która godzina? - spytała Arri.
-Druga dwadzieścia. - odparła spokojnie Iriss.
-Ja już idę. - mruknęłam i poszłam do dormitorium.
*
Wstałam ziewając, rozciągnęłam się i przetarłam oczy. Zwlokłam się powoli z łóżka i spojrzałam na zegarek.
-Ósma... świetnie. - szepnęłam. Podeszłam do kufra, wzięłam jakieś ubrania i ruszyłam do łazienki. Po jakimś czasie wyszłam. Spojrzałam na śpiącego Potter, nie tym razem nie chciało mi się go budzić... Wyszłam z lochów i poszłam do Wielkiej Sali. Obejrzałam wszystkie twarze, dokładnie. Odnalazłam wzrokiem Pottera numer dwa w towarzystwie Stephanie Wood, Lizuski Lily, Lalusia Hugona, Freda numer dwa, Angie Jordan, McLaggena, który był z Lizuską i Mary Finnigan. Duża ekipa. Gryfońska ekipa. Usiadłam obok Pottera.
-Cześć! - uśmiechnęłam się.
-Hej. - powiedział głosem wypranym z emocji.
-A temu co jest? - szepnęłam do Freda.
-Krukonka. - mruknął.
-Owwww, a która to? - spytałam.
-Tamta. - wskazał skinieniem głowy piękną blondynkę z różowymi refleksami we włosach. Miała fioletowe oczy, taki niezwykły kolor...
-Piękna... - westchnęłam z podziwem. - Też bym chciała być taka śliczna.
-Jesteś. - odparł. - Napewno ON tak uważa.
-Kto? Scorpius, nie.... - zaczęłam śmiać się nerwowo.
-I on, cały cza... - zaczął, ale przerwały mu sowy wlatujące przez okna, jedna usiadła na jego głowie. Wzięłam od niej list, był zaadresowany do mnie. Schowałam go do kieszeni.
-Widzisz tamtego chłopaka? - spytał wskazując na bruneta w Gryfońskich szatach.
-Przecież to Nathan... - mruknęłam.
-On za tobą szaleje. - powiedział czochrając moje włosy.
-Ej! Fryzurę mi niszczysz! - krzyknęłam. Usiadłam obok dziewczyn.
-Co tam laski? - spytałam.
-Jakie tam laski... - mruknęły chórkiem.
-Jesteście urocze. - uśmiechnęłam się i wstałam.
-Gdzie idziesz Rose? - spytała Wood.
-Na spacerek. - zaśmiałam się. Dziewczyny spojrzały po sobie, a następnie na mnie. Wzruszyły ramionami i wróciły do rozmowy, natomiast ja ruszyłam do wyjścia, a stamtąd na błonia. Stanęłam na środku dziedzińca, rozłożyłam ręce i zaczęłam się kręcić. Wdychałam świeże powietrze, świat wokół mnie kręcił się, ptaki śpiewały, woda szumiała i pośrodku tego wszystkiego ja, niczym królowa.Zaczęło mi się kręcić w głowie, zatrzymałam się i wpadłam w czyjeś ramiona, bez wątpienia męskie. Zaczęłam się śmiać w ramionach tajemniczego chłopaka.
-Rose co ty do stu galopujących gorogon wyrabiałaś? - spytał.
-Sama nie wiem. - mruknęłam.
-Oj, Rose, Rose... - zaśmiał się.
-Nathan... - warknęłam.
-Wiem, że mnie kochasz. - ponownie wybuchł śmiechem.
-Rozumiem, że twój ojciec mówi, że wspaniała byłaby z nas para... ale cię nie kocham, jak brata owszem. - wytłumaczyłam poważnym tonem.
-No tak, ty masz Malfoya. - powiedział teatralnie.
-Ale się nie obrażaj. - uśmiechnęłam się i poczochrałam go po głowie.
-Rose! Fryzura! - krzyknął.
-Ja już muszę lecieć! - popędziłam do drzwi.
Perspektywa Albusa.
Wstałem ziewając głośno, spojrzałem na łóżko mojej kuzynki, nie było jej.
-Nasz śpioszek tak wcześnie wstał, podejrzane... - mruknąłem pod nosem i ruszyłem do łazienki. Pachniało w niej różanym płynem Rose. Po wyjściu z łazienki ruszyłem do pokoju wspólnego. Zobaczyłem dziewczyne wychodzącą z dormitorium Arrisony.
-Hej, Arrisona już wyszła? - spytałem, dziewczyna zarumieniła się i uśmiechnęła.
-Nie, śpi jeszcze. - odpowiedziała.
-Nie musisz się tak rumienić jak na mnie patrzysz. - puściłem do niej oko.
-Tak przy okazji Megan Justice. - uśmiechnęła się.
-Albus Potter. - na dźwięk mojego nazwiska w jej oczach pojawił się taki dziwny błysk. - A mogłabyś obudzić tego śpiocha?
-Że Arri? Tak. - powiedziała i ruszyła w kierunku drzwi.
Perspektywa Arrisony.
Siedziałam w lesie, na kocyku z moją miłością od pierwszej klasy, a nawt wcześniej - Albusem Potterem. Wszystko było piękne, gorące powietrze powodowało, że było jeszcze przyjemniej. Było mi strasznie ciepło od samego patrzenia na Albusa. Ten jego uśmiech, zielone oczy przypominające szmaragdy, włosy cudowne i jego szczerość oraz spokój.
-Arri, jesteś cudna. - uśmiechnął się.
-Ty też. - odparłam.
-Arri! Arri! ARRI!! - głos Albusa zmienił się w głoa Megana.
-Czeg...o? - mruknęłam ziewając.
-Wstawaj! Albus czeka! - krzyknęła. Na wydźwięk imienia mojej największwj miłości id razu zerwałam się z łóżka i popędziłam do łazienki.
-A więc, to był tylko sen... - mruknęłam. - W sumie galopujący jednorożec nie był normalny...
Perspektywa Albusa.
Czekałem na Arri, usiadłem przed kominkiem. Patrzyłem na ogień, przez chwile wydawało mi się, że widziałem w nim jej twarz... Po jakimś czasie wyszła.
-Hej Al! - krzyknęła z uśniechem.
-Cześć Arri. - uśmiechnąłem się ciepło.
-Czekałeś na mnie. - raczej było to stwierdzenie.
-Oczywiście. - podałem jej ramię i ruszyliśmy do góry.
Perspektywa Rose.
Poszłam spowrotem do Wielkiej Sali. Ponownie spojrzałam po wszystkich twarzach, przy stole domu Salazara siedziała grupka śmiejąca się i wesoło rozmawiająca, wszysytkich znałam, poza dwoma dziewczynami. Jedna z nich wielkooka brunetka miała szaty Ravenclawu, jej oczy były niebieskie, takie idealnie Krukońskie... Druga była Ślizgonką miała czarne, jak noc włosy z delikatnymi zielonymi refleksami, oczy miała zielone, podobne do kocich, jej usta były sine, a zarazem czerwone i rzecz która ją najbardziej wyróżniała ze wszystkich, nie z wyglądu - czarny humor, żarty o śmierci, grobach, duchach i innych tego typu rzeczach były normalne, w jej przypadku. Na jej szyi widniał naszyjnik - trupia czaszka, a w niej znajdował się jakiś płyn, może eliksir... Był przezroczysty, a może zwykła woda... Dosiadłam się do nich, usiadłam obok tej dziewczyny.
-Hej. - uśmiechnęłam się.
-Cześć. - odparła z uśmiechem nie pasującym do jej wyglądu.
-Rose Weasley. - podałam jej rękę.
-April Ryan*. - uścisnęła moją dłoń. - Miło mi. Znam cię!
-Heh, skąd? - spytałam. - Stąd, że jestem córką chrzestną Wiktora Kruma? Stąd, że jestem jedną z najlepszych uczennic w szkole? Stąd, że jestem Weasley, córką drugiego najbardziej znanego na świecie aurora? Stąd, że moją rodziną są Potterowie?
-Żaden z tych przypadków. - zaśmiała się. - Jestem wielką fanką twojej mamy, jest wspaniałą kobietą... Wyzwala te biedne skrzaciki z niewoli. To takie szlachetne! Moim zdaniem nadaje się na Ministra Magii. Twoja mama jest moim wzorem, staram się być jak ona... taka szlachetna, mądra i piękna.
-Jesteś dziwna, już cię lubię. - dopiero teraz zauważyłam, że miała koszulkę z WESZ'u.
-Wiesz, uwielbian twoją matkę i Lunę Scamander. - uśmiechnęła się. - Jej synowie są taaaaaacy przystojni! - pisnęła.
-Na którym ty jesteś roku? - spytałam odchodząc od tematu.
-Szóstym. - odparła spokojnie.
-Ale ja ciebie nie widziałam w dormitorium szóstoklasistek... Znaczy ja też jestem na szóstym, ale mam pokój z Potterem.
-Kojarzysz przejście na piątym piętrze? - zapytała z uśmiechem.
-Nie. - odpowiedziałam spokojnie.
-To chodź. - wstała i pociągnęła mnie za dłoń. Po jakimś czasiw znalazłyśmy się przed pustą ścianą na piątym piętrze.
-Lorcan i Lysander. - szepnęła do ściany dotykając jej różdżką. Po chwili w niej zrobiło się przejście. Spojrzałam na April zdzwiona, ona tylko się uśmiechnęła. Zaprosiła mnie gestem do środka, szłam powoli i niepewnie, na co zirytowana April zaczęła mnie pchać.
-Wooooooow! - krzyknęłam.
-Podoba się? Tu mieszkam.
-Serio? Ale jak? - spytałam z uśmiechem.
-W drugiej klasie odnalazłam ten pokój i się tu przeprowadziłam, a moje miejsce w dormitorium dziewczyn zajęła siostra którejś z nich.
-Pięknie tu! Sama to urządzałaś?
-Skrzaty mi pomagały, oczywiście dostały wzamian ubrania. I moi przyjaciele. - uśmiechnęła się.
-Grasz? - spytałam wskazując gitarę i pianino.
-Trochę... i śpiewam, mam zespół. Na ogół gramy dla skrzatów i obrazów. - mruknęła wzruszając ramionami.
-Zagraj coś! - uśmiechnęłam się siadając na skórzanej, czarnej kanapie.
-Nie... - odpowiedziała.
-Dlaczego? - spytałam ze smutkiem.
-Usłyszysz niedługo. - powiedziała tajemniczo.
-Skoro tak mówisz. - mruknęłam niezadowolona.
-Oj, nie dąsaj się! - zaśmiała się.
-Okej. Cudooooownie tu masz! - krzyknęłam.
Perspektywa Albusa.
-Hm? Gdzie Rose? - spytałem Arri. - Była tu przed chwilą.
-Poszła gdzieś z April. - odparła wzruszając ramionami.
-Idziecie ze mną? - spytałem.
-Gdzie? - spytał obojętnie Malfoy.
-Muszę pogadać z Jamesem. - odparłem.
-Nie. Wiesz, że twój brat nienawidzi mnie jeszcze bardziej niż ty. - zaśmiał się.
-A ty Arri?
-Okej. - uśmiechnęła się i podeszła do mnie, wziąłem ją pod ramię i ruszyliśmy do stoły Gryffindoru. Usiadłem obok mojego brata pogrążonego w myślach.
-James! - krzyknąłem.
-Ugh co? O Al, to ty. - zaśmiał się.
-Możemy pogadać? - spytałem.
-Śmiało braciszku. - powiedział patrząc na Arri.
-Niedługo wrócę. - szepnąłem jej do ucha. Wyszliśmy z Wielkiej Sali, poszliśmy do lochów, do jednej z opuszczonych klas.
-Pamiętasz jak podsłuchaliśmy rozmowę taty z ciocią, wujkiem i dziadkiem? - spytałem.
-No tak. To o tej wojnie. - uśmiechnął się jak idiota.
-Wydaje mi się, że to prawda.
-Po czym niby to stwierdziłeś?
-Powiedzieliśmy Scorpiusowi o medalionie. Gdy to usłyszał, wybiegł z pokoju jak poparzony.
-Zaraz dlaczego powiedzieliście o nim Malfoyowi?!
-Nieważne! Jutro jest zebranie nauczycieli, nasz ojciec będzie.
-W sumie... nie bez powodu akurat ciotkę Hermionę wzięli jako nauczycielkę OPCM...
-Słyszałeś, że matki Zabiniego nie ma, bo jest w ciąży?
-Ekhem... ona jest w wieku naszej matki! - zakrztusił się.
-Ale jest w ciąży. Przecież raczej go nie zdradza, ciotka mówiła, że w szkole między nimi było pięknie, a po śmierci Voldemorta jej się oświadczył, on miał 17 lat, a ona 16. - uśmiechnąłem się.
-To romantyczne, heh... - zaśmiał się.
-Musimy się na to zebranie dostać. - postanowiłem.
-Bierzemy Rose? - spytał.
-Tak. Jakby nie patrzeć ona jest mądra, ale teraz jest zajęta April...
Perspektywa Rose.
-Ja już muszę iść. - mruknęłam.
-Szkoda... Ale idź. - uśmiechnęła się.
-Paaaa. Zobaczymy się niedługo. - przytuliłam ją. Wyszłam z „mieszkania" April. Postanowiłam znaleźć Albusa. Poszłam do Wielkiej Sali. Przy stole Slytherinu go nie było, ale tam ruszyłam, usiadłam obok Arri.
-Gdzie Al? - spytałam.
-Poszedł gdzieś z Jamesem. - wyjaśniła spokojnie.
-Wiesz gdzie?
-Niestety nie. - mruknęła.
-Świetnie... - burknęłam biorąc tosta do ręki i go powoli dziubiąc. Gdy już zjadłam śniadanie poszłam do stołu Gryffindoru. Zdenerwowana usiadłam obok Freda - spytałam był w niebezpieczeństwie.
-Co się stało? - spytał.
-Gdzie James?
-Poszedł gdzieś z Alem. - wyjaśnił spokojnie. Wstałam i pobiegłam do lochów, do do naszej kryjówki. Jak myślałam, że byli tam.
-Hejka. - mruknęłam.
-Rose, właśnie mieliśmy cię szukać. - powiedział Al.
-Sprawa jest. - dokończył James, ale spojrzałam na nich pytająco. - Dziś wieczorem jest zebranie, nasz ojciec i inni aurorzy będą.
-I wy chcecie podsłuchiwać? - spytałam z niedowierzaniem.
-Tak jakby... - mruknął James.
-Po was bym się tego nie spodziewałam. - szepnęłam teatralnie.
-Wystarczy, że nam pomożesz, ale bo znasz hasło. - powiedział Al.
-James też zna. - stwierdziłam.
-Nie znam. - westchnął.
-Ugh... A co ja z tego będę miała? - spytałam.
-Może dowiemy się o przyszłej wojnie. - szepnął Al.
-Dobra, kupiliście mnie! - uśmiechnęłam się. - Ja już muszę lecieć!
-Gdzie? - spytał James podtrzymujące mnie.
-Jeszcze nie wiem. - mruknęłam.
-Malfoy? - zapytał Al.
-Nie. - powiedziałam i wyrwałam się z ramion Jamesa i spokojnie wyszłam. Ruszyłam do Pokoju Wspólnego. Wypowiedziałam hasło i weszłam do środka. W Salonie nie było dużo osób, zobaczyłam wśród nich April. Nie zobaczyła mnie, Podeszłam do niej cicho i objęła jej szyję dłońmi.
-Buuuuu! - krzyknęłam.
-Na kieł wampira! Rose! - uśmiechnęła się.
-No co? - zaśmiałam się.
-To, że mnie przestraszyłaś! - krzyknęła nerwowo zaciągając rękawy swetra niżej na ręce.
-Przepraszam. - mruknęłam. - Możesz mi powiedzieć co tak zasłaniasz? - wskazałam jej ręce.
-Ale chodź do twojego dormitorium. - powiedziała wstając.
- Okej. - mruknęłam. Poszłyśmy do mojego pokoju, usiadłyśmy na moim łóżku.
-A więc. - zaczęła zdejmując powoli sweter. Na jej rękach widniały tatuaże, runy. - Rose, ja jestem łowcą wampirów. W naszej rodzinie od pokoleń panuje taki zawód, kobiety miały zakaz sprawdzania się w tej roli, pierwszą kobietą łowcą była moja mama. Rodzice wciągnęli mnie w to. Praca łowcy nie polega tylko na polowaniu na pijawki, ale także na inne stworzenia, demony i potwory... Demonów generalnie nie ma w Wielkiej Brytanii, ale one „uciekają" z innych krajów na przykład Ameryki, Hiszpani, Japoni i chyba Niemczech. Łowcą nie można zostać tak po prostu, trzeba przejść testy na których są te wszystkie informacje i jeszcze więcej. A ja jestem najmłodszym łowcą na caluuuutkim świecie.
-Wow. I dlatego nie masz pokoju z innymi dziewczynami? - spytałam.
-Tak. I teraz mam misję znaleźć pewien artefakt, ponieważ władca wampirów go szuka.
-Mogę pomóc! - uśmiechnęłam się.
-Nie Rose, to niebezpieczne. - stwierdziła.
-Znam większość zaklęć jakie istnieją, trenuje mugolską szermierkę i mam lewy sierpowybpo mamie, że wystarczy? - spytałam.
-Ja i tak uważam, że to niebezpieczne... - drążyła temat.
-Proooooooooszę! - zrobiłam maślane oczy.
-Okej... - mruknęła.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
-Wiesz na co się piszesz? - spytała.
-Taaak. - mruknęłam. Do pokoju wszedł Al.
-Co? - spytałam.
-Chodź. - mruknął.
-Tam gdzie myślę? - pokiwał głową. - Poczekaj, wezmę płynne szczęście, co ty na to? - spytałam.
-Dobry pomysł. - westchnął, a ja poszłam do kufra. Wzięłam Felix Felicis.
- April idź już lepiej. - powiedziałam, ale zdezorientowana czarno włosa wyszła. My poszliśmy na wieżę Gryffindoru. Po Jamesa.
**********
*10 pkt dla twojego domu, jeśli wiesz z jakiej to gry imię i nazwisko :)
Nowy rozdział! Pozdrawiam!
Uuuuuu.... zaczyna się coś dziać !! podoba mi sie i ten słodki sen Arri :*
OdpowiedzUsuńŁowca wampirów.... wow... super :) mam nadzieję że szybko napiszesz nowy rozdział :P nie moigę się już doczekać.
muszę przepisać następny rozdział ale nie mam siły .... :/
no trudno zdarza się :D
pozdrawiam i czekam na next>>>>>>>>>
Zostałaś nominowana do LA więcej informacji na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://malec-forever.blogspot.com/